Legendy o świętych nie powstają z niczego. Są świadkami, że ktoś, kiedyś, w jakimś kraju, w sposób nieprzeciętny realizował jakąś prawdę ewangeliczną i szkoda by było,
gdyby o tym pamięć zaginęła. Tradycja, opowiadanie starszych, zachowuje i przekazuje tę postać dalej. Co nie zostało spisane, czego nie zawarto w dokumentach - to wieść
gminna przez wieki przenosi. Całe życie świętej Rozalii mieści się w legendzie. Według niej urodziła się 6 X 1129 r. na zamku Oliwella w Palermo. Miała pochodzić z rodziny
arystokratycznej. Jej ojciec Sinibaldi - książę w służbie króla Normanów Rogera II - był kuzynem króla Guglielmo l (Wilhelma l zwanego Złym). Matka zaś - Maria Guiscarda
pochodziła z rodu księcia Apulii i Kalabrii Roberta Guiscardo, który wraz z Rogerem l zdobył dla Normanów Sycylię od Saracenów (Arabów). Jak głosi podanie - zarówno
Robert, jak i Roger spokrewnieni byli z cesarzem Karolem Wielkim. Stąd w najstarszych pieśniach śpiewano zaraz w pierwszych zwrotkach, np.: Z krwi Karola Wielkiego,
Cesarza chrześcijańskiego.
Albo w innej pieśni: Rozalia od wielkiego Krew Karóla prowadzi; Tej odstąpić stanu swego wrodzona cnota radzi.
Legenda głosi, że przed narodzeniem dziecka matka miała się dowiedzieć z proroczego, natchnionego snu, że ma nadać niemowlęciu nieznane i niezwykłe imię ROZALIA. Imię to
składa się z nazw dwóch najpiękniejszych kwiatów: róży i lilii, mających świadczyć o życiu czystym, niewinnym, dziewiczym i oddanym Bogu (lilia), ale też o sercu gorejącym
miłością do Boga i bliźnich, a także o przyszłym życiu pustelniczym pełnym poświęcenia, całkowitego wyrzeczenia się świata, pokuty i wielkich umartwień (róża i jej kolce).
Był to też pewnego rodzaju symbol - zapowiedź, że dziewczynka w przyszłości okaże się najpiękniejszym kwiatem całego rodu i wyspy Sycylii. Według legendy, gdy przyszła na
świat, wszyscy byli oczarowani Jej pięknością i wróżyli szczęśliwe i dostatnie życie. Niebawem na Chrzcie św. nadano dziewczynce niespotykane dotychczas imię ROZALIA, a
chrzestnymi byli: sam król Roger II i jego małżonka Margherita di Navarra. Chrzest odbył się prawdopodobnie w Capella Palatina - kaplicy Pałacu Normanów (Palazzo die
Normanni), a udzielił go Arcybiskup Palermo. Roger II (Ruggero II) koronowany był w Boże Narodzenie 1130 r. w palermitańskiej katedrze. l stąd niektórzy hagiografowie
przyjmują, że jest to także rok urodzenia Rozalii.
Jak to było wówczas w zwyczaju - książęca para, pochłonięta różnorodnymi sprawami państwowymi, znalazła dziecku mamkę, szlachetnie urodzoną i bardzo pobożną panią o
imieniu Laurika. Później miejsce mamki zajęła ochmistrzyni królewska Antonia. Często dając do rąk dziewczynki krzyż z wizerunkiem Zbawiciela, na pobożnych rozmowach
kształciła jej młody umysł. Gdy Rozalia dorastała, rodzice często zabierali Ją na wystawne przyjęcia, aby powoli przyzwyczajała się do wielkopańskiego życia. Od
najmłodszych lat żyła więc w luksusie, który jej jednak nie przyćmił podstawowych wartości. Wobec otoczenia wyróżniała się radosnym i serdecznym zachowaniem, szczera i
uprzejma. Od około dwunastego roku życia przeżywała trudną duchową rozterkę, która z czasem nasilała się w bardzo wrażliwym sercu. Bezpowrotnie prysł czar dziecinnych lat.
Trzeba było już samej świadomie i odpowiedzialnie wybierać spośród wielu życiowych propozycji. Z jednej strony dworski świat uśmiechający się do niej i oferujący dostatnie
życie ze wszystkimi rozkoszami i powabami. Z drugiej strony Chrystus Pan, którego we wczesnym dzieciństwie tak ukochała, ukazuje drogę twardą w ubóstwie, w zaparciu samej
siebie, z dźwiganiem krzyża na każdy dzień...W tajemnicy przed rodziną złożyła Panu Bogu ślub dozgonnej czystości. Pobożne stare życiorysy podają nawet tekst tego
ślubowania:
Mój najmilszy Jezu, Stwórco mój, Odkupicielu mój, Zbawicielu mój! Ja Rozalia, niegodna służebnica Twoja, u Stóp Majestatu Twego, w obecności wszystkich świętych i Aniołów
w niebie, Tobie ślubuję i przyrzekam, że czystość duszy i ciała zachowam przez cały ciąg życia mojego. Ciebie całym i szczerym sercem obiecuję kochać, jako duszy mojej
jedynego Oblubieńca, a dla chwały i czci Twojego Przenajświętszego Imienia, i dla Twojej Boskiej miłości, odrzekam się wszelkich całego świata próżności i rozkoszy; a ja
Ci się teraz z ciałem i duszą oddaję na całopalną, aż na wieki ofiarę: tak też od Ciebie wzajemnie Najmiłościwszy Panie i Dobro moje najwyższe, niech będę uznana i
przyjęta za Twoją najniższą służebnicę i niegodną oblubienicę, aż na wieki wieków. Amen.
O tej przysiędze - jak wieść niesie - wiedziała tylko ochmistrzyni Antonia. Po jakimś czasie - pośrednio, za sprawą opiekunki rodzice jednak dowiadują się o tym, co córka
uczyniła. Zaczęli coraz bardziej nalegać, aby córka wyszła za mąż. O rękę urodziwej księżniczki zabiegali najznakomitsi młodzi rycerze. Na próżno. Wreszcie ogłoszone
zostały przez ojca zaręczyny z wysoko urodzonym młodzieńcem, królewskim familiantem Baldwinem. Rozalia pozornie niczego nie odrzucała, ale w swoim sercu postanowiła nie
zgodzić się na to małżeństwo. Jej kontemplacyjna osobowość coraz bardziej tęskni do świata innych wartości. Ona wyraźnie dusi się w ciasnocie tych, którzy gonią za ziemską
miłością, za dworskimi zaszczytami i sławą. Rozalia zdecydowała się po kryjomu opuścić wszystko i schronić w górskiej grocie jako pustelnica! Stara legenda mówi, że było
to w czternastym roku Jej życia (1143 r.) w noc poprzedzającą uroczyste zaręczyny. Zabrała ze sobą tylko kilka niezbędnych drobiazgów oraz krzyż i modlitewniki. W
pierwszej pieczarze przebywała krótko, żywiąc się leśnym runem, owocami kaktusów (kiwali), kasztanami, korzonkami i wodą źródlaną. U wejścia na ścianie skały wygrawerowała
żelaznym rylcem napis, w którym objaśnia, jakimi pobudkami kierowała się w swojej decyzji: chciała zamieszkać w tej grocie przede wszystkim przez miłość do Chrystusa.
Sycylijczycy są przekonani, że jest to Jej autograf. Ten napis, choć mocno zatarty, zachował się do dnia dzisiejszego: "Ego Rosalia, Sinibaldi Quisquinae et Rosarum domini
filia, amore Domini mei Jesu Christi in hoc antro habitare decrevi" - "Ja, Rozalia Sinibaldi, córka pana (hrabiego) na Kwiskwinie i Róży, odważyłam się była z miłości ku
memu Panu Jezusowi Chrystusowi tę grotę skalną zamieszkać".
W miejscu tym, oddalonym ok. 4 km od miasteczka San Stefano Quisquina, znajduje się sanktuarium pierwszej groty św. Rozalii. Nie znamy pobudek, które skłoniły młodą
Pustelnicę, by opuściła tę grotę w swojej rodzinnej Quisquinie. Można stawiać różne hipotezy, co też chętnie czynią autorzy starych życiorysów. Wg jednych - jeszcze przed
udaniem się na Monte Pellegrino - krótko przebywała w miejscu przejściowym, zwanym Lasem Biwońskim. Drudzy uważają, że udała się w przeciwnym kierunku i osiadła też na
krótko przy źródle rzeki Torto w miejscu zwanym Letcara. Być może był to konieczny dłuższy odpoczynek przed udaniem się w dalszą drogę... Jeszcze inni dopatrują się w tym
wszystkim przyczyn politycznych. Rodzina miała utracić prawo do swoich posiadłości, a więc Rozalia nie chciała już przebywać w Quisquinie. Jeśli przyjąć tę hipotezę -
przeprowadzka mogła nastąpić w początkach panowania króla Wilhelma l Złego, czyli w 1154 r. Znając ludzką naturę, można wysnuć też taką współczesną teorię, że miejsce
pobytu Pustelnicy zostało przypadkowo odkryte przez zbierających chrust, kasztany, zioła i runo leśne. Wprawdzie Rozalia nie dała się rozpoznać, ale wieść o świątobliwej
Anachoretce jako sensacja miejscowa rozniosła się szybko po okolicy.
Mieszkańcy zaczęli przychodzić do Pustelnicy coraz częściej i o różnych porach, aby prosić nie tylko o modlitwę, ale też o poradę na dolegliwości dnia codziennego. To już
mijało się z celem życia kontemplacyjnego w odosobnieniu i ciszy. Dlatego trzeba było bezwzględnie poszukać innego, bardziej odpowiedniego miejsca. Pokonując przestrzeń
między San Stefano Quisquina a Monte Pellegrino, na pewno Eremitka zatrzymywała się w miejscach ustronnych dla odpoczynku. l stąd pojawia się w żywotach przejściowe
miejsce zamieszkania. Rodzice, oczywiście, aż do swojej śmierci nie zaprzestali poszukiwań córki. Stąd kolejna wersja, że Rozalia obawiając się, iż jej pustelnia w jaskini
zostanie przez krewnych odkryta, udała się w inne miejsce. O. Dominik Frydrychowicz w napisanym przez siebie żywocie św. Rozalii (1705 r.) podaje jeszcze inną, też bardzo
prawdopodobną przyczynę zmiany miejsca: Kiedy górę Biwońską poczęto wycinać z lasów i pustynią psować, przyszedł Stróż Anioł do Panny, mówiąc: "ROZALIA, jeszcze na jedno
miejsce spokojne, oddalone od ludzi, trzeba mi cię przeprowadzić: oto twój brat Mateusz, hrabia ten las pozwala wycinać na budynki do miasta nowego, przetoż stąd odchodzić
nam potrzeba, już twój ojciec i matka z Bogiem żyją, już cię po świecie nikt nie szuka teraz, pójdźże tedy za mną, ROZALIA, do Palermo. Jest tam góra wysoka, w której już
aż do śmierci będziesz mieszkała, służąc twojemu Ukrzyżowanemu Oblubieńcowi".
Na radę Anioła swego zezwoliła panna i ze wszystkimi swoimi skarbami, to jest z krzyżem, z obrazem Najświętszej Panny i z księgami swoimi przeniosła się na Górę
Palermitańską, bardzo wysoką, i tam w skale przez Anioła sporządzonej, anielskie jak i w pierwszej prowadziła życie. Osiadła więc Rozalia w grocie na Monte Pellegrino
oddalonej od San Stefano Quisquina o 70 km, na skalistym urwisku, wysoko nad Zatoką Palermitańską Morza Tyrreńskiego. Ze szczytu góry rozciągał się wspaniały widok na
lazurowe fale morza, na góry i doliny z gajami pomarańcz, migdałów i ogrodami pełnymi kwiatów, na ludzkie osady, które opuściła...
Tak tę przeprowadzkę opisał w roku Jej kanonizacji (1630) ks. Fryderyk Szembek: Lecz po pewnym czasie stamtąd z woli Pańskiej wyszedłszy, zaprowadzona została, tak jak
poprzednio, przez Aniołów dziesięć mil naszych od miejsca pierwszego daleko na bardzo przykrą a wysoką skałę Erkta przez Greków, a Monte Pellegrino przez Łacinników
nazwaną, na której i piękna z ziołami równina, i grota przestronna, lecz ciemna i wilgotna, a ze wszech miar do mieszkania samym bestiom niesposobna była. Gdzie - jako na
miejscu z osobliwej Opatrzności Pańskiej sobie przeznaczonym, wysoko nad ziemią, a wyżej sercem i myślą mieszkając z Chrystusem na pustyni żywot niebieski w strasznym
odosobnieniu pustelnica wiodła: na modlitwach, rozmyślaniu o Bogu, postach, niespaniu i rozmaitym samej siebie (przykładem Pawła Apostoła) umartwieniu - wojnę z ciałem
swym i z szatanem mężnie a szczęśliwie prowadząc aż do samej śmierci. W tekście łacińskim życiorysu czytamy m. in.: Wkrótce Rozalia podwoiła swoją gorliwość w modlitwie i
umartwieniu. Rzadko zatem odrywała rękę od malowidła i żaden dzień nie kończył się dla niej bez działania i cierpienia. Całkowicie posłuszna Boskim wskazówkom i radom -
opasywała biodra żelaznym łańcuchem i gorliwie pilnowała, aby lampa stale paliła się i rozjaśniała ciemności nocy i pomieszczenia; aby nie zamykać drogi przed Bogiem,
Którego należy ustawicznie wielbić. Nigdy niegasnący płomień tej lampy mówił o czuwającej duszy, która czekała w nieprzerwanej modlitwie na niespodziewane przyjście
Oblubieńca. Organizm Rozalii, nieprzyzwyczajony do tak surowego życia i takiego pożywienia, jakie mogła zapewnić ta górzysta kraina - nie wytrzymał i Pustelnica w kwiecie
wieku, mając 31 lat - umarła. Kilku autorów żywota św. Rozalii w tym miejscu dodaje, że przed śmiercią gorąco pragnęła Sakramentu Pojednania i Komunii św. Stąd pojawia się
zakonnik, niejaki Cyryl, który o pragnieniu Eremitki został powiadomiony w objawieniu. Udał się więc pośpiesznie na górę i udzielił Wiatyku umierającej Pustelnicy. Wiele
życiorysów - tak włoskich, jak i polskich - na podstawie podań ludowych czas Jej zejścia z tego świata określa najczęściej datą 4 IX 1160 r. Stąd papież Urban VIII na ten
właśnie dzień wpisał Ją do Martyrologium Rzymskiego i ten dzień w kalendarzu wyznaczył ku Jej czci. Ciało Jej zostało w naturalny sposób zmumifikowane przez krople wody
kapiące ze skalnych minerałów jaskini. Woda, ściekając na ciało, pokryła je rodzajem powłoki przezroczystej jak alabaster. Bowiem krople wody z kamienia pieczary, w której
żyła, kapiąc i w kamień się obracając, ciało otoczyły, pochowały, zamknęły - jak bursztyn świeży [zasklepia] żyjątka - i nad nim kamień na dwie dobre piędzi gruby jak
grobowiec jakiś znaczny wybudowały. W tym to grobie godnie pochowane i ludziom niewiadome leżało (...) ciało św. Rozalii (O. Fryderyk Szembek, Informatia Krotka, Toruń
1630). Jak już zaznaczyliśmy, całe życie św. Rozalii mieści się w legendzie, dlatego historycy odnoszą się nawet do najstarszych żywotów z rezerwą. Powstały one przecież w
XVII stuleciu, czyli prawie po pięciu wiekach od czasu, kiedy Pustelnica Rozalia żyła z dala od ludzkiego oka. Żywoty św. Rozalii - pisane w języku włoskim, łacińskim,
hiszpańskim, niemieckim czy wreszcie polskim - są raczej świadectwem żywo rozwijającego się kultu Świętej niż dokumentami historycznymi. Kult był popularny nie tylko w
sferach panujących, ale przede wszystkim wśród ludu. Prosty lud był ubogi, więc nie stać go było na wznoszenie trwałych i odpornych na działanie czasu oznak przywiązania
do swojej ulubionej Świętej Pustelnicy. Wiele drobnych śladów kultu w naturalny sposób ginęło, ale pozostawała w przekazach ludowych żywa sława świętości - jak ostatnio
napisali biografowie - najpiękniejszej Córy Palermo. Historia Jej życia stale fascynuje i co roku wzbogaca się o nowe szczegóły i poetyckie określenia. Odzwierciedleniem
tego zjawiska jest dwumiesięcznik POSŁANIEC, który zawiera specjalny rozdział poświęcony upowszechnianiu kultu św. Rozalii. Od NR 42 (VI-VII/2000) publikujemy w
tłumaczeniu na język polski tom z Acta Sanctorum dotyczący naszej Patronki. Badacze przeszłości podkreślają, że św. Rozalia nie jest postacią dobrze rozpoznaną, choć ślady
lokalnego kultu sięgają początku XIII wieku. Pewne jest jedynie to, że w połowie XII w., w okolicach Palermo wiodła żywot pustelniczy niejaka Rozalia, pochodząca z
arystokratycznego rodu Sinibaldich. Jako miejsce Jej pobytu wskazywano masyw Monte Pellegrino. Nic poza tym pewnego nie ma. Liczne życiorysy, jak już to było wspomniane,
są raczej świadectwem żywego kultu Anachoretki. Przytoczone fakty z Jej życia to domysły wydedukowane z podań ustnych. Gdy na Sycylii w 1624 r. wybuchła groźna epidemia
dżumy gruczołowej - dymienicznej, odnaleziono długo poszukiwane szczątki Pustelnicy Rozalii. Autentyczność ich stwierdziła mieszana komisja powołana przez kardynała
Gianettino Dorię z Palermo. Od tej pory kult jest już dobrze udokumentowany, m.in. poprzez wspomniane Acta Sanctorum. Natomiast św. Rozalia do dziś uznawana jest za
Patronkę broniącą przed epidemiami, chorobami zakaźnymi, przed morowym powietrzem - jak dawniej mawiano. Chociaż im bliżej naszych czasów, tym bardziej kult Jej zanikał,
tym mniej była znana. Jest jednak rzecz zdumiewająca, gdyż ta zapomniana, niemal nieznana w XX w. Święta - na przestrzeni niewielu przecież lat - podbiła serca parafian w
Szczecinku, młodych i starszych, bardziej i mniej wykształconych. Podążają Jej śladami w swoich wakacyjnych, urlopowych wędrówkach, odkrywają nieznane, zapomniane przejawy
Jej kultu - w naszym kraju i poza jego granicami - nie tylko szczecinecczanie, ale również jakże liczni sympatycy Patronki tej jednej z najmłodszych rozalijnych parafii -
mieszkańcy wielu różnych miejscowości w Polsce oraz w innych krajach.
INNE CUDA I ŁASKI OPISANE PRZEZ CASCINUSA W ROZDZIALE 15 NA POTWIERDZENIE RELIKWII ŚWIĘTEJ ROZALII
( Z języka łacińskiego tłumaczył O. Alojzy Sławek CSsR)
56.Wielu czuło miły zapach relikwii.
Cascinus opowiada w pierwszej książce, rozdział 15 o licznych cudach i łaskach, które potwierdzają autentyczność relikwii św. Rozalii, już przedtem potwierdzonych licznymi
dowodami. Ponieważ zaś tu są liczniejsze niż gdzie indziej, podaje je w skrócie, jednak bez pominięcia ważnych okoliczności któregoś..Pierwszy znak, czyli uwolnienia
Sycylii od zarazy, ponieważ był już szeroko opisany, z lekka tylko dotyka. Potem, dlatego, że wielu odczuwali miły zapach relikwii, o czym raz po raz była już wzmianka,
opowiada co następuje. Po pierwsze twierdzi, że ó miły zapach odczuwało od początku znalezienia, tylko niektórzy, a nigdy wszyscy. Twierdzi dalej, że słysząc często przy
długim rozpoznaniu relikwii, że ów zapach wspominało wielu, zawsze wyznaje uczciwie, że sam go nie czuł. Po drugie, twierdzi, że w końcu, kiedy łamał kamień, w którym był
kawałek kości i nie myślał nic o jego zapachu, nieoczekiwanie rozeszła się silna nieznana woń. Nie można jej wytłumaczyć podobieństwem do żadnego ziemskiego zapachu. Kiedy
zaś zapraszał towarzyszy, owego zapachu nikt nie odczuwał, chociaż mówiono, że niektórzy go odczuwali. On sam twierdzi, że jemu zdarzyło się to za drugim razem i już nigdy
potem.
57. ...zapach relikwii, które włożone do wody, sprawiały, że woda wydawała zapach.
Po trzecie Erazm Salato jeden z doktorów medycyny, którzy zostali powołani do rozpoznania relikwii, cząsteczkę kości przylegającej do ziemi, zabrał ze sobą do domu i
włożył do wody. Uczyniwszy to, zauważył, że zaczęła ona wydawać różany zapach, który był przez wielu odczuwany. I z tej przyczyny starannie ja przechowywał. Autor dodaje,
że zdarzyło się to tak wielu innym, że byłoby za wiele opowiadać poszczególne historie. Po czwarte, ponieważ wiedziano, że woda różana zmienia trochę zapach i kolor,
dolano do niej czysta wodę. Niektórzy chcieli z należna czcią zbadać, czy to samo będzie się dziać z nią, jeśli ponownie zostaną włożone do niej relikwie św. Rozalii.
Dlatego dwa razy wykonano to doświadczenie w obecności wielu, raz w domu pani Wincencji Lucchese, matrony wypróbowanej cnoty i powtórnie w kolegium Towarzystwa Jezusowego.
Wzięto wodę różaną i do niej dolano czystej wody; kolor wody różanej zmienił się natychmiast, a zapach zmniejszył. Podobnie przyniesiono wodę, w której był zapach z
włożonych do niej relikwii Świętej; do niej dolano w podobny sposób czystej wody. Jej kolor zmienił się, a zapach tak się nasilił, że wszyscy ze słodkim zdumieniem
odczuwali go bardziej niż przedtem. Usłyszał o tym pan Franciszek Sparacino obdarowany niektórymi cząsteczkami relikwii. Podobne doświadczenie chciał wykonać w Kaltagirone
w kolegium Towarzystwa Jezusowego. Do naczynia włożył kawałeczek kamyka z grobu św. Rozalii wielkości ziarna prosa i nalał wody. Natychmiast zapachniała różami. Po
usunięciu naczynia, drugi i trzeci raz nalano czystej wody do owej malutkiej cząsteczki. Za każdym razem wydawała ona zapach różany. Było to w obecności wielu ojców
Towarzystwa Jezusowego osłupionych tym cudem.
58. Ta woda usunęła natychmiast ból ramienia.
A zatem nie można wątpić, że to stało się okazją do picia wody, do której włożono relikwie albo kamień z grobu św. Rozalii, co szczęśliwie czyniono przeciw wszelkim
chorobom, jak to już wykazaliśmy na licznych przykładach. Jako pierwszy był ojciec Józef Agostini z Towarzystwa Jezusowego i socjusz Cascinusa w rozpoznaniu relikwii. Od
13 miesięcy chorował na ciężki ból prawego ramienia, który tak bardzo nasilał się, że z trudnością mógł odprawiać Mszę Świętą., a jeszcze mniej spać. I dlatego włożył do
wody relikwie Rozalii, a wodę wypił, poprzedzając krótką prośbą. W tak krótkim czasie, w jakim wypitw woda mogła dojść do żołądka, poczuł, jakby jakaś inna ręka odejmowała
ciężkość ramienia i ból. Natychmiast wywijając ręką i opuszczając sypialnię, pospieszył oznajmić innym ojcom o otrzymanej łasce.
59. Relikwie cudownie uczczone przez dziecko.
Podziwu godne wydarzenie podał Cascinus , a co referuje w tym znaczeniu, ale bardziej obszernie. Wincenty, architekt miasta Palermo i malarz, miał u siebie cząsteczkę
relikwii św. Rozalii, lecz trzymał ją w ukryciu, aż spór o zatwierdzenie będzie rozstrzygnięty. Dnia 15 lutego usłyszał, że jest ono postanowione, choć nie jest jeszcze
ogłoszone. Uradowany bardzo tą wieścią, natychmiast tego wieczoru udał się z relikwiami do niektórych ojców Towarzystwa Jezusowego., którzy znali inne relikwie Świętej,
aby usłyszawszy o ich podobieństwie, czuć się bardziej bezpiecznie. Wróciwszy do domu, rzecz zakomunikował żonie, która prosiła, aby razem uczcili owe relikwie. Kiedy zaś
chciał pokazać wszystkim domownikom kartkę, w której trzymał owinięte relikwie, jego 18-miesęczny Franciszek, którego ciotka trzymała na ręku, siłą zaczął uwalniać się z
jej objęć i jako pierwszy upadł na kolana, wskazując także ręką, aby inni uczynili to samo; potem zaś dobitnie powiedział: święta Rozalia, i z wielkim zapałem powtórzył to
cztery razy, chociaż przedtem mówił tylko mama i tata. Wreszcie gestami tak się domagał, aby mu dano relikwie, że ojciec przekazał je do rąk dziecka, które pierwsze z
wszystkich ucałowało je z szacunkiem. Cascinus świadczy, że to wszystko zostało potwierdzone świadectwem domowników.
60 Podobnie inna dziewczynka, równocześnie uzdrowiona.
Stało się to prawie w tym samym czasie. Chorowała 13-miesięczna dziewczynka. Jej ojciec otrzymał cząsteczkę relikwii św. Rozalii, z którą zbliżał się do dziecka, by go
dotknąć. A dziecko nie pouczone przez nikogo, zobaczywszy ojca, zawołało: święta Rozalia, podnosząc się z łoża nagle uzdrowione.
61. Różne łaski.
Innego rodzaju jest to, co potem przedstawia Cascinus w obszernym opowiadaniu, a co w skrócie tu przytaczam. Franciszek Morillo z Towarzystwa Jezusowego z jakiejś wioski
wracał morzem do Palermo, gdy nagle wiatr stał się przeciwny i tak gwałtowny, że morze burzyło się ponad wszelki sposób i oczywiste było niebezpieczeństwo rozbicia. Ciemna
noc powiększała strach, a łódź została utracona, kiedy usiłowano ją przyciągnąć, aby wydostać się na ląd. Wszyscy zaczęli wzywać opieki św. Rozalii, którą pozdrowili
pobożną modlitwą, kiedy mijali wzgórze Pielgrzyma. Wnet łódź znalazła się blisko statku, ale tym razem nie mogli jej chwycić, bo gwałtowna fala odrzuciła ją z ich oczu.
Kiedy żeglarze pozbawieni tej nadziei byli smutni, że z powodu ciemności nie widzą łodzi, na prośbę ojca Franciszka, który miał ze sobą relikwie św. Rozalii, wrócili do
powtórnej modlitwy i nie na darmo. Zobaczyli łódź blisko statku i zobaczyli ją nieuszkodzoną przy tak gwałtownej burzy. Bez zwłoki weszli do niej spokojnie i po
przywiązaniu jej do statku szczęśliwie przypłynęli do lądu, blisko wzgórza Pielgrzyma.
62. Temu dobrodziejstwu dodano później inne fakty z powodu podobieństwa> łódź rybacka została zaatakowana na morzu przez nieprzyjacielski statek z takiej bliskości, że
nie mogła ani uciec, ani się bronić, Ci, którzy płynęli łodzią, gdy spostrzegli niebezpieczeństwo, uczynili ślub do św. Rozalii i nie darmo, jak można wywnioskować z
wyniku. Gdy bowiem dowódcy nieprzyjacielskiego statku próbowali ustawić żagle dla lepszego pochwycenia łodzi, tak się uwikłali, że ci w tym czasie odpłynęli daleko i
szczęśliwie przybili do lądu.
68. D. Filip Solonia z powodu wielkiego rozgrzania głowy utracił całkowicie wzrok i przez 5 miesięcy korzystał z rad lekarzy bez skutku. Nadal nie widział. Wzywając często
św. Rozalię, w opiekę której ufał, w końcu chciał, by go zaprowadzono do groty na wzgórze Pielgrzyma. Doszedł tam z pomocą przewodnika. Długo modlił się tamże, a
następnego dnia został umocniony świętą Komunią. Ale nie uprosił wzroku. Wracał do domu, polecając się całkowicie Bożej Opatrzności, jednak nie bez nadziei na
wyzdrowienie. Idąc dalej modlił się, głośno wołał, że on widzi św. Rozalię; niedługo potem powtórzyło się to samo, a słyszał o tym przewodnik. Wreszcie on sam nie był
pewny, czy to pochodziło z wyobraźni, czy oczami widział przez moment Świętą, co stało się, gdy odmawiał do niej modlitwę. Tym razem widział większe światło i to otwartymi
oczami do tego stopnia, że nie znosząc tak silnego blasku, upadł na ziemię jakby umarły i tak leżał przez pół godziny, podziwiany przez towarzystwo, które niczego nie
widziało, a daremnie usiłowało go obudzić. Wreszcie wstał. Po otwarciu oczu wszystko zobaczył. Zaświadczył także, że upadając, ujrzał św. Rozalię daleko jaśniej niż za
dwoma pierwszymi razami jako błyskawicę jaśniejącą przed sobą i usłyszał jej głos: „wracaj do groty". Z tej przyczyny wrócił natychmiast bez pomocy przewodnika, już dobrze
widząc, aby w grocie dziękować Świętej. Tegoż dnia z pustelnikami sąsiadującego klasztoru śpiewał hymn Te Deum, a następnego dnia ofiarował Mszę Świętą ku podziwowi
wszystkich wielbiących Boga, którzy przed dwoma dniami widzieli go tamże ślepym.
69. Brat Placyd od Najświętszego Sakramentu, bosy augustianin z klasztoru św. Mikołaja w Toledo, tak bardzo chorował, że ani ramieniem nie mógł poruszyć, ani szyją, a
ponadto jedno oko miał całkiem osłabione, a drugim mało co rozróżniał. Konwekt zarządził pobożne modły z relikwiami św. Rozalii. Kiedy odbywały się one przed drzwiami jego
mieszkania, rzucił się na ziemię, błagając po miłosierdzie i niebawem wstał całkiem zdrowy.